Popularne posty

piątek, 25 listopada 2011

...i znowu Tatry Słowackie...

Urlop, na który długo czekałam niestety skrócił się z 4 do 2 dni, ale zawsze coś....!
Wyruszyłam razem z Maćkiem o piątej rano w czwartek, żeby nie marnować czasu
i wyjść w miarę wcześniej w góry. Dotarliśmy do Smokovca po ósmej i zaledwie 15 minut poczekaliśmy pod Villą Paulą na właściciela by nam dał klucze. Wrzuciliśmy torby do pokoju i po 9.00 byliśmy gotowi do wymarszu...
Pierwszy dzień rozpoczęliśmy przy stacji kolejki na Hrebienok i wyjechaliśmy do Billkovej Chaty, by podśpieszyć długą przed nami drogę. Stamtąd czerwonym szlakiem do rozgałęzienia
i późnej niebieskim ciągnącym się wzdłuż Velkiej Studenej Doliny aż do Zbójnickej Chaty. Tam zrobiliśmy sobie mały piknik, gdyż szybkie tempo opustoszyło nasze żołądki... Dalej poszliśmy niebieskim szlakiem na Prielom co zajęło nam ok godziny. Szlak był męczący ale wart wysiłku, bo na przełęczy zobaczyliśmy cudowne widoki...Tam znowu chwila odpoczynku i postanowiliśmy zdobyć jeszcze jeden szczyt - Polsky Hreben liczący 2200 m.n.p.m. Usiedliśmy na szczycie i oglądaliśmy panoramę dookoła - nasze Rysy, Wysoką, Jaworowy Szczyt itd. Pogoda była przecudna więc było na co popatrzeć... Z Hrebenia schodziliśmy zielonym szlakiem (część szlaku po łańcuchach) półtorej godziny do schroniska Siliezky Dom gdzie zrobiliśmy sobie ucztę, do której przyłączył się mały lisek. Wyglądał na dosyć oswojonego bo nie tylko my się z nim dzieliliśmy prowiantem... Mieliśmy przed soba jeszcze jakieś 2 godziny więc trzeba było się ruszyć, bo droga powrotna zawsze się nam dłuży. Najpierw zielonym a później zółtym szlakiem zeszliśmy do Smokovca i od razu zawitali w Kolibie na upragniony Vyprazany Syr. 
Byliśmy z siebie dumni, że podołaliśmy tak długiej i wymagającej trasie...!


W drugim dniu wyprawa miała więcej uczestników i była bardziej rekreacyjna, gdyż najmłodszy miał 2 latka. Celem wędrówki było Popradskie Pleso. Muszę przyznać, że Zosia (najmłodsza) spisała się bardzo dzielnie i chyba się jej podobało bo nie marudziła ani chwili....

niedziela, 29 maja 2011

Łomnicki Staw

Pewnego dnia wpadliśmy z bratem i bratową na pomysł, żeby wybrać się w Tatry Słowackie... Dużo nam nie trzeba było, wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do mojej ulubionej miejscowości podtatrzańskiej - Smokovca... Wcześniej zadzwoniłam doVilli Pauli, żeby zarezerwować noclegi (bardzo polecam te miejsca noclegowe- miła obsługa, nie jest drogo i czysto). W niespełna trzy godziny byliśmy na miejscu.. Rozlokowaliśmy się w pokoju i zaczęliśmy wybór trasy na pierwszy dzień tzw. "rozgrzewkę" Stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jak wybierzemy się w okolice Tatrzańskiej Łomnicy... Podjechaliśmy do miasteczka  o tej samej nazwie i ruszyliśmy zielonym szlakiem biegnącym pod kolejką gondolową. Szlak wyglądał łagodnie... Prawda jest taka, że nie jest on technicznie trudny, ale podejście jest bardzo mozolne i męczące choć rekompensują go widoki.... Oczywiście można wyjechać gondolą, ale to sposób dla leniwych "turystów"... My natomiast bardzo lubimy "górską mękę" więc wybraliśmy ten drugi sposób... Szlak wiedzie lasem a dalej  zakosami wśród kosodrzewiny. Wkońcu dotarliśmy do celu....Widok był ujmujący...  Za każdym razem tatrzańskie widoki są dla mnie niepowtarzalne, mimo tego, że widzę już kolejny raz to samo... Łomnicki Staw a nad nim Łomnica - widok cudowny... Minus jeden jest taki, że jest tam dosyć tłoczno (takie nasze Morskie Oko). Ludzie wyjeżdżają gondolą napić się piwa w schronisku... Mimo tego byliśmy zadowoleni z naszej wycieczki, więc szybkim krokiem zeszliśmy na dół a jeszcze szybciej znaleźliśmy sie w naszym pensjonacie.... Wieczorkiem poszliśmy na zasłużony kufel piwa do mojej ulubionej knajpki ALBAS...

Poniżej kilka zdjęć..


Łomnicki Szczyt widziany z trasy


w drodze do miejscowości Tatrzańska Łomnica




 
...wychodzimy w trasę...

 

...na zielonym szlaku...




...odpoczynek...


...widok na Łomnicki Staw i wyciag narciarski...






wtorek, 5 kwietnia 2011

...to dzięki Nim pokochałam góry...




Mama z Tatą pod Giewontem.... Ten widok był częsty w moim dzieciństwie i sprawił, że zaraziłam się wędrowaniem po górskich szlakach...

Rodzice ciągle nas gdzieś zabierali. Były to góry albo morze. Doskonale pamiętam wczasy nad morzem, byłam tam z nimi co roku. W szkole wysyłali mnie na na kolonie nad morze. Dzięki temu byłam większości nadmorkich miasteczek. Bardzo miło to wspominam...
Jednak w mojej pamięci szczególnie utwkiły wspomninia z gór... W góry jeździliśmy całą rodziną i wspólnie przemierzaliśmy szlaki Polskich Tatr. Pamiętam herbatę z termosu, którą piliśmy na Kalatówkach, wspinaczkę z plecakiem (ze stelażem) na Giewont, zajadanie się ciastkami mamy w Dolinie Pięciu Stawów Polskich i przejażdżkę śmierdzącą bryczką do Morskiego Oka, po której mój brat siedzący koło bacy musiał prac ubranie...
Przeważnie jeździliśmy z rodzicami w Tatry więc pewno dlatego pokochałam wysokie góry. Szlaki tatrzańskie znam na pamięc. W każdy wolny weekend czy wakacje wyciągałam znajomych w góry i organziowałam wszystko tak, by jechali "na gotowe". Szybko zyskałam miano "organizatorki wypraw" i powiem szczerze, że dobrze się z tym czuję do dzisiaj...
Z czasem zaczęłam wyjeżdzac również w te niższe góry - Beskidy, więc moje zainteresowania sięgnęły poza Tatry... Tam można było pojechac nawet w zimie co też miało swój urok...

Jestem wdzięczna rodzicom, że rozbudzili we mnie "ducha wędrowca". Bardzo chętnie bym z nimi jeszcze gdzieś "wyskoczyła", niestety nie pozwala im na to zdrowie. Dzisiaj gdy wracam z jakiegoś wyjazdu mama pierwsza pyta o zdjęcia i "spaceruje" ze mną po szlakach..!

czwartek, 31 marca 2011

...Chorwacja...

Pomysł na Chorwację padł niespodziewanie. Zastanawialiśmy się z bracmi nad Bułgarią, ale pomyślałam sobie, że przecież to daleko i jeszcze te dziurawe drogi przez Rumunię... "Pojedźmy do Chorwacji! Jest bliżej i podobno pięknie..." Popatrzyli na mnie i zgodzili się od razu... Obiecałam, że dopytam wszystkiego znajomego, który był rok wczesniej. Wytłumaczył mi wszystko i dał adres pod, którym się zatrzymał. Celem naszym była wyspa Krk...
Wyjechaliśmy o 19.00 i już na 7.00 rano byliśmy na miejscu. Droga do Chorwacji wiedzie cały czas autostradą, więc nie ma problemu. Nam jechało się świetnie, oprócz jednego incydentu na Słowacji, gdzie chciał się na mnie wpakowac tir....
Żeby dostac się na Krk należy przejechac przez most (płatny). Na wyspie drogi są bardzo wąskie i osadzone na skale, często nie zabezpieczone, więc adrenalinka zapewniona...
W miejscowości Baska nie znaleźliśmy noclegów. Nas było 22 osoby, a Chorwaci mieli akurat jakieś święto więc było bardzo tłoczno. Postanowiliśmy pojechac do następnej miejscowości, dużo mniejszej, ale pięknie osadzonej na skale - Starej Baski znajdującej się na samym południu Krku. Jak później się okazało to był strzał w dziesiątkę, nie tylko ze względu na tańsze noclegi (apartament 4-5os/55 euro), ale również ze względu na mniej zaludnione plaże. A widoki? Co tu dużo mówic...Trzeba zobaczyc na własne oczy... Po prostu pięknie!!! Cała nasza ekipa 22-osobowa zakwaterowała się w jednym pensjonacie z widokiem na morze. Do plaży mieliśmy tylko 5 minut zejśc w dół. Cudownie!!!
Stara Baska to bardzo spokojna miejscowośc, gdzie naprawdę można odpocząc bez gwaru i tłumów ludzi. Znajduje się tam parę restauracji, kilka sklepów i dzikie plaże. Jeśli ktoś wybiera się z małymi dziecmi, trzeba uważac na jeżowce, gdyż w Starej Basce są dzikie, nie czyszczone z tych żyjątek morskich plaże. W naszej grupie wczasowiczów była dwójka małych dzieci ale chyba miały szczęście. Mniej szczęścia miał znajomy, który natrafił na jeżowca mimo butów ochronnych. Ukłucie jest bardzo bolesne a rana długo boli i ropieje.
Plaże  w Starej Basce są kamieniste mimo to świetne nie tylko do odpoczynku, ale również nurkowania i zbierania muszelek. Z kamieniami (bardzo ładnymi) można się zaprzyjaźnic zaopatrując się w karimatę.
W Chorwacji trzeba spróbowac tutejszego trunku o nazwie rakija, robionego w różnych smakach (z fig, jabłek, winogrona itd), w którego można się zaopatrzyc u gospodarzy. Kupowanie rakiji to również próbowanie różnych jej smaków, więc może się skończyc zabawnie... Chorwaci są bardzo serdeczni i otwarci więc zakupy robi się przyjemnie...
W okolicy Starej Baski znajduje się większe miasto o nazwie Punat oraz miasto Krk, gdzie polecam się wybrac, pospacerowac nad portem, zjeśc bardzo dobre (i drogie) lody gałkowe i spróbowac specjały tamtejszej kuchni.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy zobaczyc Plitwickie Jeziora - prawdziwy cud natury!!! Wstęp na teren parku kosztuje ok 100 zł.

Wyjazd do Chorwacji wspominam bardzo często i często wracam do zdjęc.... Na pewno jeszcze się tam kiedyś znajdę, bo to miejsce jest naprawdę piękne. Myślę że każdy zakamarek tego kraju ma coś niesamowitego wartego kolejnej wyprawy...


w drodze do Baski (KRK)



Stara Baska - plaża



Punat - port



Plitwickie Jeziora



Plitwickie Jeziora

piątek, 28 stycznia 2011

...Grecja...

Grecja jest ciekawym i bardzo uroczym miejscem na urlop. Ostatnio niestety jeździ tam mniej turystów ze względu na problemy ekonomiczne państwa... Jeśli ktoś chce zasmakować prawdziwych pomarańczy, czy zjeść dobrze przyrządzone kalmary lub musakę powinien się tam udać...

Zawsze marzyłam o wyjeździe do Grecji aż w końcu się zdecydowaliśmy z moimi braćmi... Dobrze się złożyło, ponieważ moja koleżanka była rezydentką w nadmorskiej miejscowości Leptokarii i pomogła nam zarezerwować tanio kwatery. Pewno się zastanawiacie ile trzeba zapłacić. Za kwaterę bez klimatyzacji nie dużo bo nawet 5 euro za dobę. Jeśli chcemy klimatyzację musimy dopłacić drugie 5 euro ale już na pokój, nie na osobę, natomiast za apartament czteroosobowy w hotelu zapłacimy 45-55 euro. 

Gdy mieliśmy już zaklepane noclegi wyruszyliśmy w drogę oczywiście samochodami. Wiedziałam, że to daleko bo ponad 1500 km ale chciałam pojechać samochodem z dwóch powodów. Jednym jest to, że posiadanie środka transportu umożliwiło mi swobodne poruszanie się po Grecji w różne ciekawe miejsca, a drugim powodem jest to, że bardzo lubię jeździć samochodem i nie muszę być zależna od kogoś.
Trasa, którą sobie wyznaczyliśmy prowadziła przez Serbię i Macedonię (trzeba mieć paszport). W zasadzie całą drogę można przejechać autostradą, należy jednak uważać w Serbii i Macedonii na bramkach. Za serbską autostradę zapłacicie najwięcej i radze płacić w euro a nie w dinarach serbskich, gdyż oszukują, poza tym  dinarów nie wymienicie w Polsce na złotówki...To samo należy zrobić w Macedonii - ero zamiast dolary macedońskie. W Grecji na bramkach trzeba zapłacić między 2-4 euro i można zauważyć, że osób obsługujących bramki będzie góra dwie..Powód? Grecy to naród leniwy (stąd kryzys w ich państwie).
Oni zawsze mają czas, nie śpieszą się i nie lubią przemęczać a już szczytem było gdy napotkaliśmy objazd ze względu na osunięcie się skały. Kamienie na drodze leżały od 3 tygodni!!! (w Polsce są kiepskie drogi ale uwinęliby się szybciej). Następną niespodzianką jaką napotkaliśmy na drogach greckich to "nieobowiązujące" przepisy drogowe.  Będąc na drodze z pierwszeństwem pan wyjechał prosto na mnie z podporządkowanej!!! Po zmaganiach z greckimi "kierowcami" dotarliśmy do Leptokarii i od razu wskoczyliśmy do wody, która ku naszemu zdziwieniu wcale nas nie schłodziła....Była ciepła...
Temperatura powietrza dochodziła do 46 stopni a o 23.00 spadała "aż" do 30-stu.

Co ciekawego można zobaczyć w okolicy?  Na pewno Olimp, trzeba podjechać kilkanaście km, zmierzyć się ze stadami kóz, ale warto. Jeśli ktoś ma na tyle siły by przy takiej temperaturze się wdrapywać na szczyt to oczywiście nie ma przeszkód... Z dalszych wycieczek to najciekawszą będą Meteory,będąc w Grecji  trzeba koniecznie je zobaczyć. Polecam pojechać do Aten i na Peloponez do malowniczego miasteczka Nafplio. 

Poniżej są moje zdjęcia z miejsc, które uważam za ciekawe.

W drodze pod Olimp spotkaliśmy kozy...




Byłam na rejsie na wyspę Skiathos








Poniżej kilka zdjęć z Peloponezu















Zdjęcia z Tatr (Orla Perć)

Mnie akurat trafiła się pogoda, ale było trochę chmur co zresztą widać na zdjęciach... Ktoś kto nie był a wybiera się na Orlą Perć może zobaczyć co go czeka....






w drodze na Zawrat






widok z dołu na Zawrat






Dolina Gąsienicowa widoczna z Zawratu











a to już szlak czerwony na Orlą Perć






i zaczyna się adrenalinka....






































...wspominana przeze mnie drabinka na Koziej Przełęczy...












Dolina Pięciu Stawów Polskich widziana z Orlej Perci










zadowolona z widoków...